Z jego doświadczeń opisanych w raporcie Law Compass 2 „Chmura obliczeniowa w sektorach regulowanych” z kwietnia 2021 r. wynika, że przypadkowe wdrożenie chmury lub wybór tego rozwiązania dla samej idei bycia innowacyjnym kończy się najczęściej fiaskiem. Nieprzemyślane transformacje prowadzą zazwyczaj do porzucenia wdrożenia z Nowy minister rolnictwa powinien zostać jak najszybciej powołany, bo trzeba podejmować pilne decyzje dot. Wspólnej Polityki Rolnej UE - przekonują w PSL. Zdaniem ludowców premier wstrzymuje się z nominacją, bo mógł otrzymać od służb więcej informacji ws. sytuacji wokół resortu rolnictwa. Premier Donald Tusk zapowiedział w środę przyjęcie dymisji Marka Sawickiego z funkcji ministra rolnictwa i nie wykluczył, że osobiście będzie nadzorował resort. Szef Rady Naczelnej Stronnictwa, europoseł Jarosław Kalinowski zwraca uwagę, że w Brukseli finalizowane są prace nad reformą polityki rolnej, a brak szefa resortu rolnictwa jest w tym kontekście niekorzystny. - Potrzebny jest natychmiast fachowiec, który będzie nie tylko porządkował sprawy wewnątrz resortu, ale zajmie się też bieżącymi kwestiami, które nie mogą być odwlekane - powiedział PAP europoseł. Tusk oświadczył w środę po tym jak zapowiedział przyjęcie dymisji Sawickiego, że nie zamierza się spieszyć w sprawie powołania nowego szefa resortu. Wyjaśnił, że chce wcześniej otrzymać od koalicjanta scenariusz uzdrowienia sytuacji w agencjach działających w sektorze rolnictwa. Z kolei prezes PSL, wicepremier Waldemar Pawlak informował później, że jego ugrupowanie było gotowe do wysunięcia kandydata na nowego ministra rolnictwa i przedstawienia propozycji uporządkowania spraw dotyczących agencji rolniczych. Politycy Stronnictwa zastanawiają się też dlaczego premier odkłada nominację nowego ministra rolnictwa, zwłaszcza, że jeszcze podczas wtorkowego posiedzeniu rządu miał mówić, że nie widzi powodów do jego dymisjonowania. Zdaniem rozmówców PAP powodem może być wiedza, jaką premier otrzymał od służb ws. sytuacji wokół resortu kierowanego przez Marka Sawickiego. - To może znaczyć, że cała sprawa jest poważniejsza niż się wydawało- ocenił polityk z PSL chcący zachować anonimowość. Według niego, - Tusk będzie wykorzystywał tę sytuację jak będzie mógł, żeby odwrócić uwagę od bieżących problemów - podziałów w PO w sprawie in vitro czy wyroku ETS wobec ustawy o grach hazardowych. Również Żelichowski uważa, że środowe wystąpienie premiera sugeruje, że służby dały mu jakąś dodatkową wiedzę, która nie wynika z ujawnionej przez media taśmy. - Nie sądzę, że na bazie tego, co dwóch ludzi mówiło sobie, premier dużego kraju podejmuje decyzje takie, jakie podjął. Czyli ma dostęp do informacji z jakichś innych stron, więc to nas trochę niepokoi - powiedział PAP poseł. W podobnym duchu wypowiadał się w środę wieczorem w TVN24 Pawlak. Wyraził nadzieję, że premier ma "poważną wiedzę i przesłanki", które powodują, że chce nadzorować ministerstwo rolnictwa. Środowa dymisja Sawickiego to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy szefa kółek rolniczych Władysława Serafina z byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem na temat możliwych nieprawidłowości w spółkach związanych z Ministerstwem Rolnictwa, w tym w spółce Elewarr (należącej do Agencji Rynku Rolnego). Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Z WIELKIEJ CHMURY MAŁY DESZCZ-W przysłowiu "Z dużej chmury mały deszcz" chodzi o to, że czasami duże kłótnie zostają zakończone spokojnie. Zazwyczaj wielkie kłopoty, z którymi trudno się uporać tak naprawdę są proste i łatwe do rozwiązania. Ludzie po prostu robią wielką aferę z byle powodu.
Kolejny gotowy i opłacony projekt miejskiej inwestycji idzie do kosza. Najpierw kielecki ratusz zerwał współpracę z projektantem, który opracował koncepcję rewitalizacji Doliny Silnicy, teraz czas na palmiarnię, która miała stanąć na terenie ogrodu botanicznego w konkurs na opracowanie koncepcji budowy ogrodu botanicznego wraz z palmiarnią został rozstrzygnięty na początku sierpnia 2005 roku. Zwycięski projekt opracowali architekci Marcin Kamiński i Bartosz Bojarowicz, a miasto wydało na ten cel milion Hejduk, dyrektor Geonatury Kielce informuje, że sama palmiarnia, 15 lat temu, miała kosztować 70 mln zł, obecnie jej koszt byłby znacznie wyższy. W związku z tym musi powstać nowy projekt.– W obecnej sytuacji te 70 mln należy pomnożyć przez trzy lub cztery, co daje wynik prawie ćwierć miliarda złotych. W projekcie te obiekty były tak rozbudowane i skomplikowane, że z punktu widzenia ekonomii, kompletnie nie przystają do naszych czasów. Zmieniła się również powierzchnia, więc i tak musimy robić wszystko od nowa. Z pewnością musimy podejść do tej inwestycji racjonalnie, by w przyszłości palmiarnia nie generowała dodatkowych dużych kosztów. W związku z tym musi powstać nowy projekt – mówi oczekuje teraz na dofinansowanie całej inwestycji z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Świętokrzyskiego na lata 2021-2027. Na ten cel przewidziano 33 mln zł, co oznacza, że projektanci będą mieć dużo mniejsze pole do popisu niż ich poprzednicy, a sama palmiarnia będzie znacznie skromniejsza.– To nie może być tak, że ktoś nam zaoferuje projekt na palmiarnię, której budowa wyniesie 100 mln zł, bo będzie to niemożliwe do zrealizowania. Musimy wybierać tylko te propozycje, które zmieszczą się w kwocie 30 mln zł, by mieć zapas na nieprzewidziane wydatki związane z inwestycją.– Na przygotowanie koncepcji palmiarni mamy przeznaczone 150 tys. zł i kolejne 150 tys. zł na dodatkowy projekt geoparkowy. Te dokumenty będą podstawą do przygotowania wniosku o dofinansowanie. Z racji tego, że jesteśmy na liście projektów kluczowych w nowej perspektywie unijnej, jesteśmy prawie pewni, że te pieniądze otrzymamy – dodaje Mirosław Suchański, przewodniczący klubu Bezpartyjni i Niezależni twierdzi, że taka sytuacja jest przykładem braku strategii działania ze strony prezydenta miasta.– Władze miasta podejmują pewne decyzje zbyt pochopnie. Jak była modna Dolina Silnicy to mówiło się o rewitalizacji Doliny Silnicy, choć prezydent nie patrzy na konsekwencję swoich poprzednich poczynań. Taka sama sytuacja jest z palmiarnią. Projekt jest przygotowany od wielu lat i szkoda, że przez ten czas nie udało się go wdrożyć go w życie, ponieważ teraz rosną ceny nie tylko materiałów budowlanych, ale i jak w tym roku miasto nie wykorzystało 80 mln zł na remonty dróg, zapewne te pieniądze, które zostały przeniesione na kolejny rok już nie wystarczą na ich realizację – wyjaśnia Stępniewski, radny z klubu Prawa i Sprawiedliwości uważa, że władze miasta powinny dostosować cele do swoich możliwości.– Wszelkie zlecone dokumentacje, którymi dysponuje miasto powinny być realizowane, by te pieniądze nie przepadały. Jednak w przypadku palmiarni, projekt opiewa na bardzo dużą kwotę i miasto mogłoby mieć problem nie tylko z samym wybudowaniem obiektu, ale i jego utrzymaniem. Zauważam również, że jest wiele dokumentacji, które zamiast być realizowane, trzymane są w szufladach i mam nadzieję, że z biegiem czasu ta sytuacja się poprawi, bo przecież chodzi o duże pieniądze – komentuje Marcin na opracowanie projektu palmiarni w kieleckim ogrodzie botanicznym ma zostać ogłoszony w 2022 roku.
Groźny deszcz "Podczas deszczu cząstki radioaktywne są wypłukiwane z chmury radioaktywnej i spływają z jego kroplami na ziemię" - tłumaczy Mojib Latif. Wypłukany w ten sposób cez, stront

Długi weekend otwarty otrzymaniem drugiej dawki Astra Zeneca nie sprzyja podejmowaniu wysiłku. Ale tak się składa, że dzisiaj mogę się posłużyć cytatami, które w zasadzie robią całą robotę. W sumie dobrze się składa, bo podcast, który pojawi się dzisiaj wieczorem znajdzie w poniższych cytatach swoje uzupełnienie i dopełnienie. A zatem: Fakt 1 czerwca 2021 Przed warszawskim sądem okręgowym rozpoczął się dwóch mężczyzn oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Chin. Na ławie oskarżonych zasiedli: Wang Weijing, były dyrektor telekomunikacyjnego giganta Huawei, oraz były pracownik ABW Piotr D. Grozi im do 15 lat więzienia. Spider’sWeb+ 31 maja 2021 Od niemal 26 miesięcy (Wang) były dyrektor ds. sprzedaży w polskim oddziale Huawei przebywa w areszcie oskarżony o to, że razem z Piotrem D. byłym oficerem ABW prowadzili działania na rzecz chińskiego wywiadu. D. wyszedł z aresztu tymczasowego po pół roku po wpłaceniu poręczenia majątkowego. Wang mimo wielokrotnych wniosków o zwolnienie z aresztu, skarg do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Rzecznika Praw Obywatelskich nie dostał zgody na zeznania z wolnej stopy. Argument za każdym razem był ten sam: sprawa jest za poważna i zachodzi ryzyko mataczenia. Fakt 1 czerwca 2021 Sprawa cieszy się wyjątkowym zainteresowaniem mediów, jest jednak rozpatrywana za zamkniętymi drzwiami. Dziennikarze nie mogą uczestniczyć w rozprawie. Tuż po wejściu na salę sądową prokurator Anna Karlińska złożyła wniosek o utajnienie procesu. Jak argumentowała, w tej sprawie powinna zostać wyłączona jawność z uwagi na możliwość obserwowania postępowania przez służby wywiadowcze obcych państw. “Na sali mogą być chińscy agenci” (Wyborcza 1 czerwca 2021) Z kolei Wang zgodził się na ujawnienie dokumentów i faktów, które dotyczą jego sprawy. Wyborcza 1 czerwca 2021 Wanga na rozprawę doprowadzono z aresztu. Przed wejściem na salę sądową jego obrońca mec. Bartłomiej Jankowski informował dziennikarzy, że jego klient czuje się niewinny i prosi, by podawać jego pełne dane, a zdjęcia pokazywać bez paska na oczach. Drugi oskarżony, informatyk i były kapitan ABW Piotr D., odpowiada z wolnej stopy. W areszcie siedział sześć miesięcy. Spider’sWeb 2 czerwca 2021 Sąd wczoraj na wniosek prokurator Anna Karlińskiej podjął decyzję o utajnieniu całego postępowania. Karlińska argumentowała, że zachodzi zagrożenie, że w obradach mogliby uczestniczyć członkowie obcego wywiadu. Co więcej, z publikacji prasowych, które już się ukazały na ten temat – i mogłyby się ukazać w przyszłości – mógłby ten obcy wywiad czerpać informacje. Dziś jak potwierdził nam obrońca Wanga, mecenas Bartłomiej Jankowski, sąd przychylił się do wniosku jednego klienta i zdecydował o zakończeniu aresztu Wanga. I czego tu nie rozumiesz? Pan posiedział 2 i pół roku oskarżony o szpiegostwo, rozpoczął się proces, który utajniono ze względu na możliwość uczestnictwa w posiedzeniach sądu przedstawicieli wywiadu chińskiego (i Bóg wie jakiego jeszcze), po czym puszczono pana do domu. Będzie odpowiadał z wolnej stopy. U niego w domu wiadomości z procesu – oczywista oczywistość – nie będą przeciekały do wysłanników obcych (Bóg wie jakich) służb. Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem. Ale mnie się to nie klei. Inaczej: obawiam się, że te 2 i pół roku będzie nas wszystkich kosztowało. A uprzedzałem o tym rok temu. Wernyhora jeden: Wyborcza 14 sierpnia 2020 “Decyzje w sprawie rozwoju 5G będą miały głębokie konsekwencje dla Polski – w wymiarze politycznym, gospodarczym i cywilizacyjnym. Jednocześnie 5G jest elementem rywalizacji między mocarstwami. Dlatego zbyt wczesne, jednoznaczne opowiadanie się po jednej ze stron w tej grze wielkich mocarstw może zaważyć na przyszłości naszego kraju. Lepiej stać na uboczu jak np. Czechy i nie wtrącać się do gry wielkich, zwłaszcza, że obie strony mają zarówno plusy, jak i minusy” ? powiedział Ślazyk. “Biorąc pod rozwagę wszystkie za i przeciw, warto pamiętać, że w USA dominuje polityka utylitarna, podporządkowana sukcesowi wyborczemu. Jeśli po zbliżającej się elekcji za oceanem nastanie nowy prezydent, będziemy zmuszeni układać z jego administracją zupełnie nowe relacje i nie wiadomo czy nie na bazie dalszych ustępstw wobec Amerykanów. Z kolei Chińczycy na pewno zapamiętają, jeśli wyraźnie opowiemy się przeciwko nim. I za kilka lat, jeśli okaże się, że zwiększają oni swoją przewagę technologiczną, że kolejne technologie i standardy będą wychodzić z Państwa Środka (przecież już pracują nad 6G) mogą odmówić współpracy z państwami, które wcześniej pod wpływem USA uznały chińskie technologie za wrogie. Taki scenariusz oznacza, że Polska może wpaść w pułapkę technologicznego zapóźnienia wobec swoich bardziej pragmatycznych sąsiadów. Dlatego uważam, że postawa wyczekiwania na rozwój sytuacji to na obecnym etapie najrozsądniejsze wyjście dla naszego kraju” – dodał ekspert. W jego ocenie, pozostawanie neutralnym jest tym bardziej ważne, że działania USA (…) w rozgrywce z Chinami stara się aplikować proste rozwiązania na złożone wyzwania. “Jeśli w przypadku Huawei dyskusja o podejściu do tego producenta jako dostawcy sprzętu 5G ma charakter geopolityczny, tak przypadek aplikacji Tiktok pokazuje, że działania amerykańskie to proste reakcje na skomplikowane wyzwania między dwoma mocarstwami. Podczas gdy Huawei jest de facto jedynym na świecie dostawcą pełnej palety sprzętu i rozwiązań 5G, to Tiktok nie jest żadnym super innowacyjnym rozwiązaniem, nie ściąga więcej danych użytkowników niż FB, a znacznie mniej od Google. Serwery, na których gromadzone są te dane, co ciekawe, znajdują się w USA, a szefem firmy jest Amerykanin. Prezydent Trump mówi, że aplikacja będzie mogła działać dalej, jeśli zostanie sprzedana USA. Dość nieskomplikowane rozwiązanie ‘problemu bezpieczeństwa narodowego'” – wskazał ekspert. Podkreślił, że ewentualna rezygnacja “ze wszystkiego, co chińskie” byłaby, delikatnie ujmując, nierozsądna. “Powstaje pytanie – jeśli nie chińskie, to jakie? Europejscy producenci sprzętu telekomunikacyjnego wbrew pozorom co najmniej kooperują z producentami z Chin. Niemcy próbowali robić swoją sieć 5G z dostawcą europejskim i to po prostu nie zadziałało, ponieważ potencjalni konkurenci Huawei mogą zaoferować jedynie część rozwiązań dla 5G. Pamiętajmy też, że rozwój technologii dla Chin to doktryna państwowa, rozwijają się one tam raz szybciej, raz wolniej, ale konsekwentnie. Tymczasem w USA wszystko zostało oddane sektorowi prywatnemu. W efekcie USA przestały być liderem rozwoju technologii telekomunikacyjnych. Z kolei chociażby program kosmiczny Ameryki – to obecnie domena biznesmena wizjonera, któremu obecnie sprzyja fortuna i wyceny rynkowe, co wystawia projekt na ryzyko kryzysów finansowych, na które prywatny sektor jest bardzo wrażliwy. Tymczasem Chiny wpisały swój program kosmiczny na listę priorytetów państwowych i od dwóch dekad konsekwentnie realizują jego założenia. Bez względu na koniunktury” – podsumował ekspert. I na zakończenie – w dokumentach związanych z procesem „Staszka” Wanga wątek 5G w zasadzie nie istnieje. Można o tym poczytać w artykule w Spider’sWeb+. A o tym jaki jest stan naszych relacji z Chinami pisałem w tym tygodniu tutaj: Chiny – Polska: zmiana temperatury relacji? Mądry Polak po szkodzie. A o samej “aferze Huawei” pisałem 18 stycznia 2019 roku tak: “Afera Huawei”, albo słaby scenariusz filmu sensacyjnego, a 30 stycznia 2019 roku tak: “Afera Huawei” czyli wciąż nic nie jest jasne Wernyhora, czy tam inny Stańczyk, jak pragnę… Leszek B. Ślazyk e-mail: kontakt@ © 2010-2021

Cytaty z tagiem "chmury" [43 ] Dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo i choć ani kształt chmury, ani barwa, ani wielkość nigdy takie same nie zostają, ciągle jest chmurą. I tak samo z duszą jest. Dziś na mój warsztat recenzyjny, trafia jeszcze „gorący” towar. W tamtym tygodniu miała miejsce premiera nowego krążka zespołu Analogs pod tytułem „CHWDP”. I właśnie dziś napisze swoje odczucia po kilku dniach słuchania tego krążka. Niestety muszę od razu napisać, że nie każdy musi się z moją argumentacją zgadzać. Muszę przyznać, że oczekiwałem tego krążka z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony pamiętam ostatni krążek „Wilk” (nie liczę Projekt Pudło, które jak dla mnie jest naprawdę świetną płytą), który z całej dyskografii zespołu był jak dla mnie najsłabszą produkcją, i obawiałem się, że Analogsi pójdą dalej tą drogą. Z drugiej strony, zespół w 2020 roku miał swój jubileusz 25 lat na scenie. I to napawało mnie nadzieją, że będzie sztos materiał. Twórczość ekipy ze Szczecina towarzyszy mi prawie od samego początku mojej przygody z muzyką Punk. Śledzę ich poczynania od samego początku, jak tylko zespół powstał, znam wszystkie płyty. I niestety muszę stwierdzić fakt, że ostatnie dwa krążki (Wilk oraz CHWDP) są odbierane negatywie przez moją osobę. Jak jeszcze pół roku temu, miałem nadzieję, że może jednak zespół odpali petardę, tak z każdym nowo prezentowanym numerem ta nadzieja gasła. I nawet nie pomogło światełko w tunelu, którym były „Stare Tatuaże”. Krążek „CHWDP” jest jak dla mnie za cukierkowy. Nie ma tego powera co we wcześniejszych produkcjach, nie ma tego charakteru. Dostajemy 46 minut muzyki, 13 numerów, a ja tak naprawdę znajduję tylko 3 numery na krążku, które do mnie trafiają muzycznie. Ja rozumiem, że każdy chce się rozwijać, wzbogacać swój warsztat. Niestety nie tędy droga w tym przypadku. Zdaje sobie sprawę, że ta recenzja wywoła falę negatywnych komentarzy, no ale ktoś musiał to powiedzieć na głos. Ten album jest po prostu słaby. Pojawią się różne głosy. Jedna osoba powie, a bo ty wolisz jechać na jakieś dziwne koncerty. Odpowiem tak, bo ten koncert był normalny w porównaniu do tego, co był 2 tygodnie później, na którym ty byleś. Kolejna osoba powie, że moje zdanie się nie liczy i ma je gdzieś. Może i masz rację, ale ktoś musi powiedzieć to na głos, że coś jest złego. Jeszcze inna osoba, tym razem kobieta (pozdrawiam 🙂 ) powie, że pisze tak, bo coś tam zaiskrzyło na linii ja kontra zespół. Na ten zarzut odpowiem, że tak była iskra, ale to już zostało ugaszone prawie 1,5 roku temu. Podobnych przykładów mogę mnożyć. Niestety, nic one nie zmienią, i dalej będę twierdzić, że ten album jest najsłabszym albumem w całej historii zespołu. Posłużę się cytatem z jednego numerów na tym krążku. „… Nie chcą naszych gitar, głosu i krytyki. Chcą ładnych piosenek i grzecznej muzyki…”. Panowie właśnie tak zrobiliście, ładne piosenki oraz grzeczną muzykę. Muzykę, która w żaden sposób nie pasuje mi do Punka. Zawsze jak piszę taki materiał, wybieram swoje 3 numery, które są jak dla mnie, najlepsze na krążku. W przypadku krążka „CHWDP” musiałem go przesłuchać kilka dni. Zadanie było naprawdę mega trudne, łatwiej byłoby mi znaleźć 3 numery, które mi totalnie nie pasują. Po 5 dniach słuchania materiału mój wybór padł na następujące numery 1. Żmija 2. Stare Tatuaże 3. Radiowozy Te numery nawiązują muzycznie, do Analogs które lubię. Są z mocą , fajnym tekstem, bez zbędnego cukierkownia. Reszta kawałków, niestety nie wzbudza żadnych pozytywnych emocji. I naprawdę z bólem pisze te słowa, bo muzyka zespołu Analogs zawsze była tą, do której wracałem z radością. Podsumowanie tego krążka, można zamknąć jednym stwierdzeniem. Z wielkiej chmury, mały deszcz. Najnowsza produkcja zespołu Analogs, nie powala niczym szczególnym. Jeśli ktoś liczył, że z okazji jubileuszu 25 lecia zespołu, będzie jakaś petarda, niestety musi się niestety przygotować na krążek na poziomie podobnym do albumu „Wilk”. Nie wiem, czym jest to spowodowane. Może tym, że w ciągu 5 lat (2010-2015), zespół wypuścił aż 7 albumów. I to takich, do których się wraca z radością, i na których jest naprawdę wiele świetnych numerów. I teraz nie ma świeżych pomysłów na muzykę i piosenki. Bo jak można nazwać numer „Rzeki Babilonu”? Muszę przyznać, że ten kawałek deklasuje wszystkie złe numery zespołu. Kiedyś Analogs robili covery takich firm jak Cock Sparrer, 4 Skins, a nawet Johnnego Casha, a teraz dostajemy cover Boney M. Panowie serio? Krążek „CHWDP” w skali od 0 do 6 dostaje tylko 2. I to przede wszystkim za sentyment do zespołu, plus za te 3 numery. Po raz pierwszy stawiam tak niską ocenę, ale w 100% zasłużoną. Nie oznacza ona oczywiście, że nie będę kibicować już chłopakom, że nie wybiorę się na ich koncert (może mnie fani nie zlinczują). Na pewno będę wracać do ich muzyki, bo jednak towarzyszy mi od 1995 roku. No ale ten krążek chciałbym, żeby jak najszybciej przeszedł do historii. Chłopakom życzę, żeby jeszcze długo cieszyli nasze uszy takimi płytami jak „Oi Młodzież”, „Taniec Cieni”, „Trucizna” czy „Ostatnia Kołysanka”, kolejnych jubileuszowych lat, oraz wielu koncertów , jak wszystko wróci do normalności.

Sprawa inwigilacji prawicy była ważna dla Jarosława i Lecha Kaczyńskich oraz polityków prawicowych - przeżywali ją całe lata, a okazało się, że z wielkiej chmury mały deszcz - tak

Zamieszczone przez Edek07 Czy powołując spółkę nie można było rozwiązać stowarzyszenia? To jest niezwykle ciekawe pytanie - prowokujące do przybliżenia choćby w kilku zdaniach okoliczności powstania spółki. Podkreślam w kilku zdaniach, bowiem ten okres (tj. nieszczęsna Szlaka z Pectusem i kabaretem, później śmierć Tomka, okres PO, powstanie spółki i okres do przejęcia praw) pewnie mógłbym opisywać przytaczając wręcz dialogi bardzo, bardzo długo. Nim o samym powstaniu spółki i próbie odpowiedzi na postawione pytanie, krótka (bo docelowo wymagająca przytoczenia wielu faktów) odpowiedź o genezę tzw. konfliktu w ramach stowarzyszenia. Jak pewnie w każdej organizacji bywa gdy pewne osoby sprawują władzę to naturalnym jest, że powstanie opozycja. Opozycji nie podoba się zazwyczaj wiele, oskarżeń pada wiele, insynuacji, itp. Najczęściej jednak atak bywa personalny, to personalia komuś nie pasują, a przecież powiedzenie mówi: "dajcie mi człowieka to znajdę na niego paragraf". Podobnie było w Poznańskim Stowarzyszeniu Żużlowym i to prawie od samego początku powstania, a będąc precyzyjniej od istotnego rozszerzenia składu osobowego w latach 2005 i 2006. Upraszczając (ale nie przekłamując) należy członków Stowarzyszenia od wspomnianych lat podzielić na tych związanych z Tomkiem Wójtowiczem i jego najbliższymi współpracownikami, na grupę neutralną (najczęściej to były osoby pracujące przy organizacji zawodów, dla których liczył się tylko żużel i nic poza nim) oraz tzw. opozycję, swego czasu zwaną "dwunastką". Te grupy, ich składy osobowe bywały płynne, niemniej trzon zawsze pozostawał ten sam. Relacje między "władzą" a opozycją także bywały różne, raz było ostro, raz współpracowano składnie, niemniej wzajemna nieufność pozostawała chyba zawsze, a w niektórych jednostkach była nad wyraz mocno zakorzeniona. O czym warto wspomnieć (choć to także osobna dłuższa opowieść), bo to chyba fakt nieznany - tzw. opozycja podejmowała próby obalenia zarządu, by wspomnieć sytuację gdy przed jednym z Walnych Zebrań Członków dopuszczono się wręcz szantażu, pokazując niby obciążające nas dokumenty księgowe, przedstawiając osobę nowego prezesa i oczekując natychmiastowej rezygnacji Tomka i mojej. Ale to inna historia, wielowątkowa, do której kiedyś może będzie okazja wrócić. W każdym jednak razie ten podział istniał (choć zawsze większość miała opcja "PRO Wójtowicz"), powodując wiele razy mniejsze lub większe zgrzyty i konflikty. Ten podział istniał także przed śmiercią Tomka. Tomek umarł 13 października 2009 r. Ta śmierć - tak nagła i niespodziewana wywołała totalny amok, w szczególności u tych, którzy zaliczali się do przyjaciół i bliskich znajomych/współpracowników Tomka. Tak naprawdę przez pierwszy tydzień nikt nie myślał co dalej z PSŻ, co dalej z żużlem w Poznaniu... Ale przyszedł moment gdy trzeba było uderzyć w stół i powiedzieć: Panowie, co dalej?! Myślę, że to miało miejsce po pogrzebie, na pewno po 20 października. 4 listopada upływał termin licencyjny, a czasu na działanie nie było wiele. Sytuacja finansowa (bo to zawsze był największy problem) nie była różowa, mimo iż był to rok, w którym miasto dofinansowało stowarzyszenie dodatkowym milionem złotych. W tamym czasie (po 20 października) wymagalne zobowiązania wynosiły podajże około 800-900 tys. zł, niemniej jeszcze jedna rata z miasta miała trafić na konto stowarzyszenia. W każdym jednak razie długi były pokaźne (ich geneza, data powstania, przyczyny rolowania przez lata, itp. - to także osobna historia), a koncepcji na pozyskanie finansowania nie było wcześniej przygotowanych i wypracowanych, które należałoby tylko wdrożyć (w latach wcześniejszych zawsze pożyczką ratował klub Pan Wiencek, niemniej już wcześniej w 2009 zapowiedział, że po tamtym sezonie na jego osobę w zakresie pożyczki liczyć nie można). Zarząd sam w sobie także funkcjonował okrojony, nie było Tomka, ale też drugi wiceprezes (a po powstaniu spółki - prezes stowarzyszenia) zawiesił (choć nie miał ku temu żadnych podstaw prawnych!) kilka tygodni wcześniej swoją działalność w zarządzie. Muszę to napisać (choć to dziwnie pewnie zabrzmi), ale to ja na swoje barki wziąłem wtedy misję ratowania żużla dla Poznania organizując spotkania osób zainteresowanych uratowaniem PSŻ. Tutaj chcąc być szczerym wobec wszystkich muszę wspomnieć, że być może ta lista uczestników nie była kompletna, niemniej z pewnością mentalnie odpowiednia, tj. były to osoby, które były najbliżej Tomka, które chciały ratować żużel, by ta śmierć nie była na marne! Być może źle to dziś brzmi (górnolotnie), ale proszę mi wierzyć - gdyby ktoś wtedy zapytał kogokolwiek z tamtego grona dlaczego to robi, usłyszałby, że dla Tomka. Innymi słowy do stołu usiadły osoby, które nie marnowały czasu na przepychanki, negocjacje między sobą, a na ustalaniu konkretów co do przyszłości żużla w Poznaniu. Muszę także napisać, że opozycja (jak też zawieszony przez siebie wiceprezes) nie wykazała się żadną inicjatywą, nie wykonała ŻADNYCH kroków by ratować PSŻ, żadnego kontaktu nie podjęła, by choćby się dowiedzieć czy ktoś będzie coś z tym żużlem robił czy nie. Tylko nadmienię (bo to także dłuższa opowieść), że rozważana wtedy była koncepcja by nie ratować I - ligowego klubu, a zacząć wszystko od zera w II lidze, ale upadła, z w/w motywacji ("by ta śmierć nie poszła na marne"). W każdym razie w toku dyskusji przeważał pogląd, że nikt nie wyłoży/nie pożyczy pieniędzy stowarzyszeniu, bo to ... stowarzyszenie. Wypracowana została natomiast koncepcja by powołać do życia spółkę prawa handlowego, do której wspólnicy wnieśliby kapitał, którym to kapitałem udzielono by pomocy Stowarzyszeniu. Myśleliśmy o Spółce Akcyjnej, niemniej po analizie kosztów funkcjonowania (zwłaszcza w początkowym okresie) zapadła decyzja by była do Sp. z Tutaj muszę podkreślić jedną, niezwykle ważną rzecz (szerzej kiedyś do tego wrócę): Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością nigdy NIE była moim CELEM jako forma organizacyjna klubu żużlowego, miała być TYLKO POTENCJALNIE środkiem (szybkim i tanim) do powołania (w drodze przekształcenia) spółki akcyjnej, która miała docelowo zarządzać PSŻ. To, że do tego nie doszło - jak napisałem, inna historia. 3 listopada powstała więc PSŻ Sp. z 3 i 4 listopada wspólnicy wpłacili kapitał, a 4 listopada spółka podpisała umowy z zawodnikami stowarzyszenia kupując wierzytelności, które mieli w stosunku do stowarzyszenia. Ten krok powodował jedno: Stowarzyszenie po raz pierwszy w historii w terminie licencyjnym nie miało zobowiązań w stosunku do zawodników i PIERWSZY RAZ w historii otrzymaliśmy bezwarunkową licencję na starty w I lidze!! Tutaj (dla osób mniej zorientowanych): w tamtym okresie, tj. 3-5 listopada występowałem (nie tylko ja zresztą) w dwóch rolach, tj. z jednej strony reprezentowałem spółkę, która miała pieniadze by uratować żużel w Poznaniu (a podkreślam: nikt innych koncepcji nie zgłosił, inne pomysły finansowania się nie pojawiły), z drugiej zaś po oddłużeniu (w stosunku do zawodników) stowarzyszenia - przygotowałem w imieniu stowarzyszenia komplet dokumentów, który pozwolił uzyskać w/w bezwarunkową licencję. To były bezsprzecznie najtrudniejsze dni w moim przekonaniu w historii tego klubu, biorąc pod uwagę liczbę operacji i dokumentów, które musiały powstać i ten ciężar, który z jednej strony motywował a z drugiej dołował - brak Tomka... Wtedy też w mediach pojawiła się informacja o powstaniu PSŻ Sp. z Komunikat z naszej strony jako spółki był dość precyzyjny, tj. spłaciliśmy długi stowarzyszenia i złożymy propozycję stowarzyszeniu nabycia od niego praw do rozgrywek I ligi. Osoby z dłuższym stażem na forum doskonale pamiętają co się wtedy za burza rozpętała na forum. Nagle ożyła opozycja, nagle miała najwięcej do powiedzenia, nagle zaczęło jej zależeć na PSŻ i nagle niby miała koncepcje na ratowanie klubu. Rzecz jasna mi oberwało się najmocniej, zarzuty o "prywacie Górznego" należały do najprzyjemniejszych Komisja Rewizyjna Stowarzyszenia zwołała w trybie pilnym spotkanie członków klubu, na którym reprezentowałem spółkę. Dyskusja była burzliwa, choć mimo wszystko konstruktywna. Dlaczego taka burza się rozpętała? Diagnoza jest prosta jak drut! Pewne osoby uświadomiły sobie, że swoją biernością po śmierci Tomka i tym, że nie "załapały się" do spółki, mogą utracić realny wpływ na funkcjonowanie klubu ligowego, powód do wypinania piersi tu i ówdzie, a jakże! Nie ma sensu w tym miejscu przytaczać tejże dyskusji, istotne z punktu widzenia przemian jest deklaracja, którą wtedy wypowiedziałem (a świadków mam pewnie z 40). Po pierwsze poinformowałem, że zarząd stowarzyszenia, którego byłem nadal wiceprezesem nie podejmie żadnych kroków (choćby mógł) dotyczących rozporządzenia prawem do I ligi bez zgody Walnego Zebrania Członków Po drugie - Spółka złoży Stowarzyszeniu (jego najwyższej władzy, tj. Walnemu) propozycję odpłatnego przekazania praw do udziału w rozgrywkach I ligi żużlowej Po trzecie - zarząd stowarzyszenia zwoła za około 3 tygodnie (od daty spotkania zorganizowanego przez Komisję Rewizyjną) Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków PSŻ, którego przedmiotem obrad będzie propozycja złożona przez spółkę Po czwarte - (NIEZWYKLE WAŻNE!) Poinformowałem, że spółka NIE MA presji by te prawa nabyć! Jeżeli pozostali członkowie stowarzyszenia mają koncepcję jak dalej można w ramach Stowarzyszenia startować w rozgrywkach I ligi, to mają jeszcze 3 tygodnie (+dodatkowe 4 od śmierci Tomka) by pomysł sprecyzować i na nadzwyczajnym walnym go przedstawić i nie wyrazić zgody w głosowaniu na nabycie praw przez Spółkę. Po piąte - w przypadku znalezienia przez pozostałych członków stowarzyszenia koncepcji na finansowanie w sezonie 2010 drużyny w I lidze (i tym samym odrzuceniu propozycji spółki), deklaruję, że Spółka rozłoży spłatę zobowiązania stowarzyszenia w stosunku do niej na dowolne i korzystne, nieoprocentowane raty Po szóste - poinformowałem, że niezależnie od decyzji Nadzwyczajnego Walnego (czy przyjmie ofertę spółki czy też nie) w drugiej połowie grudnia zwołane zostanie Zwyczajne Walne, na którym podsumujemy rok 2009 a członkowie zarządu stowarzyszenia, którzy są równocześnie udziałowcami spółki złożą rezygnację z zajmowanych stanowisk w stowarzyszeniu (co faktycznie zrobiliśmy). Innymi słowy stan faktyczny wyglądał tak: Stowarzyszenie nie miało długów w stosunku do zawodników, miało bezwarunkową licencję i wszystkie karty w swoim ręku, bowiem to od decyzji Walnego miało zależeć kto pojedzie w sezonie 2010 w I lidze. Walne, które po rzeczonych 3 tygodniach się odbyło nie przyniosło ŻADNYCH pomysłów ze strony członków stowarzyszenia. Dyskusja skupiła się na tym co stowarzyszenie z tego (przekazania) mieć będzie i ewentualnie na personalnym ataku na ludzi ze spółki, natomiast kontrpropozycji jak utrzymać I ligę w ramach stowarzyszenia nie uświadczyliśmy. Suma summarum - większością około 90% członkowie stowarzyszenia zadecydowali o odpłatnym przekazaniu praw do rozgrywek i innych praw majątkowych i niemajątkowych PSŻ Sp. z (warto wspomnieć, że za kwotę nie mniejszą niż 400 000 zł, bo ta kwota będzie jeszcze istotną rolę odgrywała. Uff... Tyle tytułem wstępu (choć kilka pewnie istotnych aspektów pominąłem). Teraz odpowiadając na postawione pytanie: Czy powołując spółkę nie można było rozwiązać stowarzyszenia? Decyzja w tym zakresie należała do najwyższych władz Stowarzyszenia, tj. Walnego. Szczerze powiedziawszy nie widziałem wtedy takiej potrzeby (choć dziś są osoby, które mają mi to za złe), raczej wierząc w możliwość mimo wszystko współpracy. Moja wizja Stowarzyszenia (którą zresztą zgłaszałem i na spotkaniu, które Komisja Rewizyjna organizowała i na Nadzwyczajnym Walnym) szła w kierunku organizacji (współpracującej blisko ze spółką), która: a. skupia osoby (członków) zaangażowane przy organizacji imprez sportowych organizowanych przez Spółkę (bo jako takiego członkostwa w ramach spółki prawa handlowego nie ma), nawet z tego tytułu pobierając stosowne opłaty (dla swoich członków) b. organizuje (przy wsparciu materialnym Spółki) szkolenie młodzieży c. startuje w rozgrywkach młodzieżowych (Mistrzostwa Wielkopolski, MDMP) - przy okazji organizując te zawody d. pozyskuje środki z jednostek samorządu terytorialnego na szkolenie młodzieży oraz np. na organizację imprez edukacyjnych (choćby środki funduszu na wychowanie w trzeźwości) e. jest Organizacją Pożytku Publicznego i ma możliwość finansowania z 1% podatków (a grono potencjalnych darczyńców naprawdę spore, bowiem komunikować ten fakt i zachęcać do wsparcia miała spółka za pośrednictwem swoich kanałów - choćby rozgrywki ligowe) f. docelowo zostanie jednym z akcjonariuszy spółki akcyjnej, w którą PSŻ Sp. z miała zostać przekształcona. Tak ja tą współpracę widziałem i takiej jej chciałem. Dlaczego się nie udało? To już inna historia, teraz tylko jeden z aspektów. Wspomniałem w poprzednim wpisie, że będzie także o moich porażkach. Taka miała miejsce w drugiej połowie grudnia 2009 r. Pisałem już o tym, że zwołaliśmy w grudniu także Walne Zwyczajne, na którym zgodnie z zapowiedzią złożyliśmy (wspólnicy ze spółki) rezygnację z zajmowanych stanowisk w zarządzie PSŻ Stowarzyszenia. Jedynym członkiem zarządu, który nie podał się do dymisji był wiceprezes Pan Wiesław Lech. Koniecznością było uzupełnienie składu osobowego zarządu o 4 osoby. Jak zawsze i w różnych organizacjach zawsze wyborów pilnowałem, jak zawsze miałem wszystko odpowiednio poukładane by wyniki nie były zaskoczeniem, to wtedy albo przez zbyt dużo obowiązków, albo przez zaniechanie, albo też nie doceniając istoty sprawy, pierwszy raz nie byłem wierny zasadzie, którą kiedyś ktoś mądry mi przekazał, a brzmiącej: "demokracja, która nie jest poukładana nie jest demokracją, a totalną anarchią". Być może liczyłem, że wybory niezależnie jak się rozstrzygną i jaki zarząd wyłonią, w tych nowych realiach (brak ligi dla stowarzyszenia) nie będą jednak miały istotnego wpływu na funkcjonowanie klubu żużlowego. W tych wyborach większość w nowym zarządzie finalnie uzyskały osoby z tzw. opozycji, o której pisałem na wstępie. Co prawda w okresie mojego prezesowania w spółce współpracowaliśmy, dużo rozmawialiśmy i często kompromis udawało nam się wypracować, niemniej (i druga strona powie pewnie to samo) była to trudna i ciężka współpraca. A w sytuacji, w jakiej wtedy się znajdował żużel poznański (nieważne czy spółkowy czy stowarzyszeniowy) była potrzeba by obie organizacje patrzyły na ten żużel jako na wspólne dobro, które razem ale i każda z osobna stara się w ramach swoich możliwości pielęgnować i rozwijać. Tymczasem odnosiło się wrażenie, że osiągany kompromis, nawiązywana współpraca była złem koniecznym... Z perspektywy czasu mam o te wybory wtedy w grudniu 2009 r. do siebie duży żal, bowiem należało jednak do końca mieć nad wszystkim kontrolę i poukładać te wybory pod siebie (czytaj: pod bezkolizyjną współpracę). Na zdrowy rozum, jeśli zostało w nim tak niewiele osób, które znasz, Darku, to nie powinno wśród nich być zbyt wielu, którzy pałają do Ciebie wspomnianą nienawiścią. Może opowiem tak: ZNAM wszystkich członków zarządu Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego ktoś mógłby odradzić przystąpienie teraz do stowarzyszenia? Bartku, Jeżeli masz ochotę i czas to działaj! Jestem ostatnią osobą, która by cokolwiek odradzała lub zniechęcała do działania. Jeżeli możesz (a wiem, że akurat Ty możesz swoją osobą i osobowością) wnieść dużo dobrego do tej organizacji to się nawet nie zastanawiaj i działaj! Dla dobra sportu żużlowego w Poznaniu niech się im uda, a jak z Twoją pomocą to tym lepiej! Tutaj prywatne opinie (w tym moje wspomnienia) nie mogą wpływać na sprawy istotniejsze. Choć szczerze powiedziawszy - będzie im bardzo ciężko wystartować, ze względu na sytuację ze stadionem, ale o tym i o przyczynach obecnych i niedawnych (spółki) problemów, innym razem, bo tutaj też nic nie dzieje się bez przyczyny. Ostatnio edytowane przez darkness ; 17-01-2012 o 02:17 pozdrawiam Dariusz Górzny Co z tą deszczówką, czyli z dużej chmury mały deszcz 10/03/2023 13:51 redaktor desczówka , Opole Na co idą pieniądze z opłat za deszczówkę – pytali na konferencji prasowej radni Michał Nowak i Małgorzata Wilkos z klubu PiS.
Liczba postów: 567 Liczba wątków: 21 Dołączył: Aug 2010 Z wielkiej chmury mały deszcz - o Januszu Palikocie. Cóż, przykro widzieć jak charyzmatyczna postać naszej sceny politycznej, jaką niewątpliwie był były poseł Janusz Palikot ujawnia swoje kłopoty finansowe. Niby wszystko jest jak należy - trwa walka z katofaszyzmem, wojna okopowa z Grupą Trzymającą Namiot przed Pałacem Prezydenckim, są sondaże. Skąd więc ta teoria o biedzie pana Janusza? Ano, z sondaży. Jeszcze nie tak dawno, przy rozstawaniu się z partią Donalda Tuska, podczas kongresu inaugurującego Ruch Poparcia Janusza Palikota zapowiadano trzęsienie ziemi. Jeszcze nie tak dawno mówił o tym, jak to PO i PiS dostaną po dwadzieścia procent głosów (czy może w sumie 20%?) a SLD i RPJP obejmą władzę! A teraz biedaka nie stać nawet na zamówienie porządnego sondażu! Homo Homini daje mu marne 3,2%! Biedny Janusz musi sam dopowiadać, doliczać wszelkie możliwe grupy, by osiągnąć wynik dziesięcioprocentowy. Jeszcze nie tak dawno snuło się przypuszczenia, że ucieczka z PO była tylko manewrem taktycznym tej partii - Janusz Palikot zajmuje lewą stronę sceny polityczne, Grzegorz Schetyna prawą. Cóż, wiele się tego nie zajęło. SLD jest nadal silne (powiedzmy, że odpowiadanie na projekty obywatelskie poparte przez 600,000 podpisów swoim odgrzewanym kotletem i nachalne przymilanie się do przeciwników reformy edukacji jest oznaką siły), antyklerykalne postulaty są już tak nudne jak flaki z olejem. I już nie tak zabawne - np. gdy mówił o tłustych brzuchach biskupów mając u boku Ryszarda Kalisza. Styl polityki znajduje uznanie u "młodych po podstawówce", przypomina nieco Endriu Leppera - ot, głośno krzyczeć i udawać, że się nikogo nie boimy. A teraz co? Cóż, pan Palikot idzie w ślady pana Leppera. Szykuje się sprawa sądowa, pan mecenas Giertych też się będzie z panem Januszem procesować. A czyja to sprawka? Oczywiście, mesjasza naszych czasów, tak jak tamtego przedawnionego, wydał rudy! Czyli Judasz - Tusk, który jest zazdrosny o sukcesy Ruchu Poparcia! Mści się, że partia mu się rozlatuje bez tak cennego członka jak kochany Janusz! Co gorsza - Lech Kaczyński zrobił najgorszą z możliwych rzeczy! Umarł! I to tragicznie! Kogo tu teraz oskarżać (będąc byłym właścicielem rozlewni) o chorobę alkoholową? Kogo odsyłać na badania psychiatryczne? Kogo znieważać w imię wolności słowa? Jarosławem zajął się Donald! Kalisz, ten zdrajca i tchórz chce dla niego Trybunału Stanu! Nie da się tego przebić! Tak, czy owak: to nie tak miało być. Gdy ostygną głowy młodych gniewnych, gdy sądy nakażą płacić odszkodowania byłej żonie i zadośćuczynienia na Caritas (kościelną organizację!), przy Palikocie będzie wiernie trwał jeden członek. Tylko trzeba go będzie wyjąć z szuflady i upewnić się, że baterie są naładowane. Rafał Józef Franciszek Growiec. PS: Co do wyborców Palikota: Co do produkcji alkoholu: Co do procesów: Liczba postów: 1 862 Liczba wątków: 65 Dołączył: Jul 2010 ciekawy, ostry (a może cięty) tekst. Jestem ciekaw, czy Janusz Palikot w ogóle wystartuje w wyborach i czy za np. rok będziemy jeszcze o nim wspominać. A szkoda, bo to inteligentny człowiek. Nie mam tylko pojęcia, dlaczego wziął się za politykę? Jako filozof z wykształcenia, powinien wiedzieć, że scena polityczna to kloaka. Fajny tekst. Pozdrawiam. - Groteska, Absurd, Surrealizm. Liczba postów: 889 Liczba wątków: 40 Dołączył: Jan 2011 Więcej tu moim zdaniem frustracji autora niż faktów, czy nawet dedukcji. Zgadzam się z komentarzem powyżej wyłączając jednak z niego pierwsze zdanie. I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. Liczba postów: 1 695 Liczba wątków: 452 Dołączył: May 2010 Panta Rei. Ja tu jeszcze dodam tylko: i co z tego? Nic - odpowiem sobie sam. Bo emocjonować się polityką to tak jak klnąc przed telewizorem, lub nawet na widowni meczu bokserskiego. Jesteśmy świadkami, nic nie możemy zrobić. A za godzinę czy dwie i tak będzie po wszystkim. Dla mnie już ciekawsze jest zmaganie się dwóch kotów o gołębia na discovery. Przynajmniej tam to ma jakiś sens xD A co do literackości tekstu, to kilka zwrotów było nawet zabawnych, ironia jest na Rafałowym poziomie, ale... [zawsze musi być qtwa, to 'ale', co nie?] stać Pana na więcej, Panie Kolego :-) Uszy do góry i następnym razem mniej wślizgów a więcej dryblingu xD Pozdrawiam Pasio :-) to be a struggling writer first you need to know how to struggle Liczba postów: 567 Liczba wątków: 21 Dołączył: Aug 2010 Szach-Mat: Zawsze szkoda inteligentnego człowieka. Problem w tym, że pan Janusz zapomniał o korzeniach filozofii i sokratejskie "Wiem, że nic nie wiem." zastąpił "Dlaczego jestem taki mądry?" Nietzschego. Uznał, że jest tak wielką gwiazdą, że osiągnie w ciągu kilku miesięcy sukces na jaki inni pracowali latami. Zapomniał, że gwiazdy to są w kinie czy muzyce, a polityka to szambo okraszone łzami, potem i krwią (najlepiej cudzą). sithisdagoth: Ciesze się, że uważasz, że to "fajny tekst" . Nie miałem zamiaru pisać rozprawki ani robić za następcę Sherlocka Holmesa. Po prostu zwróciłem uwagę na gasnący blask pewnej gwiazdeczki polskiej polityki. I tyle. A co do frustracji: poznał swój swego? Pasiasty: Gdy przeciwnik na boisko wnosi noże, to ja mam się bawić w drybling? Emocjonować się polityka to coś innego niż emocjonować się sportem. Gołota jak stchórzy i zwieje z ringu, to robi więcej wstydu sobie niż nam. Gdy politycy biorą się za wygłupy ustawodawcze dosięgnie to nas prędzej czy później. Choćby w postaci małolata, który korzystając z dozwolonej ilości narkotyków wejdzie w stan "włączonej nieśmiertelności" i dźgnie nas nożem w brzuch bo uzna nas za zombie z jakiejś gry. Liczba postów: 1 695 Liczba wątków: 452 Dołączył: May 2010 I jeszcze weź się od tego spróbuj oduzależnić... to be a struggling writer first you need to know how to struggle Met You will be next... Liczba postów: 537 Liczba wątków: 20 Dołączył: Dec 2009 28-07-2011, 18:41 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-07-2011, 19:21 przez Met.) Koniec offtopu. Posty przeniosłem do nowego wątku w kawiarence. Sith, Fiteł, Quirr, waszą rolą jest pilnowanie, by nie doszło do offtopu, a nie podsycanie dyskusji. Następnym razem jak was przyłapię, to wlepię warna. Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba. Liczba postów: 216 Liczba wątków: 2 Dołączył: Aug 2010 Cały ten pseudo-ruch od początku był tylko tzw. "faktem medialnym", który, ku rozpaczy tych wszystkich telewizyjnych błaznów, nie miał żadnych szans na wpłynięcie na rzeczywistość. Zbyt długo przekonywano wiernych widzów i słuchaczy, że żadne zmiany w Polsce nie są potrzebne, że głównym zadaniem inteligentniejszej części wielkomiejskiej młodzieży jest jedynie bohaterskie bronienie polityczno-społecznego status quo, by teraz, tak szybko, tych samych widzów i słuchaczy, tę samą młodzież wielkomiejską przekonać do poparcia partii, która przynajmniej udaje (notabene dość nieudolnie) rewolucyjną i postępową. Z całego (medialnego tylko) zamieszania korzyści wyniósł w zasadzie tylko Kościół Katolicki w Polsce. Jak długo w powszechnej świadomości Polaków antyklerykalizm będą reprezentować monstra w typie Palikota i Urbana, tak długo ów Kościół może czuć się niezagrożony, przynajmniej nie ze strony polityki. Już groźniejszym dlań jest ksiądz Natanek. "Jeśli moja poezja ma jakiś cel, to jest nim ocalenie ludzi od postrzegania i czucia w ograniczony sposób." — Jim Morrison
Krd8oZ. 275 364 6 433 214 444 93 152 349

z wielkiej chmury mały deszcz